Miłość, strata i szansa na nowy początek
Zapomniana przeszłość, skomplikowane relacje uczuciowe i mroczne sekrety to znaki rozpoznawcze książek Lucindy Riley. Czytelniczki na całym świecie pokochały jej nastrojową, pełną magii sagę rodzinną o siedmiu siostrach D’Aplièse, których przyszłość zapisana jest w gwiazdach.
Tej jesieni, za sprawą Pokoju motyli, brytyjska pisarka przenosi wielbicielki swojej prozy do urokliwego hrabstwa Suffolk.
Posy Montague wkrótce skończy siedemdziesiąt lat. Wciąż mieszka w rodzinnym domu w Suffolk, gdzie spędziła idylliczne dzieciństwo, łapiąc motyle z ukochanym ojcem, i gdzie wychowała własne dzieci. Choć z posiadłością wiążą ją cenne wspomnienia, choć ogród, który sama założyła i o który dbała przez ćwierć wieku, rozkwita jak nigdy dotąd, Posy wie, że będzie musiała podjąć trudną decyzję i sprzedać podupadające domostwo.
Freddie, jej pierwsza miłość, mężczyzna, który pięćdziesiąt lat temu złamał jej serce i porzucił, wyłania się z przeszłości niczym duch. Posy nie jest na to gotowa na kontakt z dawnym ukochanym i nie potrafi mu zaufać. Wkrótce okaże się, że Freddie i jej rodzinny dom skrywają mroczną tajemnicę…
Duża część akcji Pokoju motyli toczy się w Southwold w hrabstwie Suffolk. Dlaczego wybrałaś właśnie to miejsce?
Zawsze uwielbiałam Southwold. Często spędzałam tam lato z dziećmi, łowiąc kraby i spacerując. To piękne okolice z charakterystycznymi domkami przy plaży i fascynującą historią. Starając się ją poznać, przesłuchiwałam nagrania rozmów z ludźmi, którzy mieszkali tam w czasach II wojny światowej. Chciałam się dowiedzieć, w jakim stopniu to idylliczne miejsce zostało naznaczone przez wojnę.
Towarzyszymy Posy od czasów dzieciństwa po jej późne lata. O którym okresie życia bohaterki pisało ci się najprzyjemniej?
Cudownie było pisać o każdym etapie. Zaczęłam od czasów, kiedy ma sześćdziesiąt dziewięć lat, a potem wróciłam do jej dzieciństwa. Starałam się, by nawet starsza Posy zachowała swoją dziecięcą niewinność i fascynację przyrodą. Może w sposób najbardziej naturalny mówiłam głosem ośmiolatki, o wiele zbyt dojrzałej jak na swój wiek, zdziwionej tym, co robią otaczający ją dorośli, dziewczynki spragnionej piękna i ciepłych uczuć.
Freddie i Posy niegdyś bardzo się kochali, teraz wracają do siebie po latach. Czy wierzysz, że każdemu jest przeznaczona jedna jedyna osoba?
Zdecydowanie wierzę w prawdziwą miłość, choć myślę, że dla każdego może być więcej takich „jednych jedynych”. Ogromną rolę odgrywa czas. Można spotkać swoją idealną połowę w kompletnie nieodpowiedniej chwili życia. W przypadku Posy spotkanie z Freddiem w starszym wieku to szczęśliwy zbieg okoliczności. Na tym etapie mogła już poradzić sobie z prawdą, która przesądziła o ich rozstaniu przed laty.
Uprawa ogrodu i praca Posy w Kew Gardens należą do głównych wątków historii…
Uwielbiam ogrody! Są kwintesencją brytyjskiego stylu życia. Pisałam już wcześniej o wspaniałych angielskich ogrodach Beatrix Potter i Vity Sackville-West w Siostrze Cienia. Choć przyznam, że nie mam takiej ręki do roślin, jak bym chciała, i jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy pomogli mi w zgłębianiu tajników pielęgnacji ogrodu. Już jako dziecko często odwiedzałam Kew Gardens. Łatwo zapomina się o pracy naukowej, która kryje się za tym, co tam widzimy. Ekipa Kew z poświęceniem kataloguje florę całego świata, dba o to, by zachować jej gatunki dla przyszłych pokoleń i szerzy wiedzę o świecie roślin. To miejsce pracy było wręcz stworzone dla Posy.
Co dla ciebie znaczy „rodzina” i w jaki sposób wpłynęło to na pisanie Pokoju motyli?
W obecnych czasach wyrośliśmy już z pomysłu, że jedynie rodziny tradycyjne są prawdziwe. Rodziny patchworkowe nie są dziś niczym niezwykłym. Już wcześniej pisałam o nietypowych układach rodzinnych. Zwłaszcza w cyklu Siedem Sióstr, w którym tajemniczy miliarder adoptuje sześć dziewczynek z różnych stron świata, by stworzyć kochającą się rodzinę. Według mnie rodziny nie buduje związek krwi, ale miłość.
Czy pisanie Pokoju motyli różniło się od pracy nad innymi twoimi książkami?
W 2018 roku, kiedy skończyłam Siostrę Księżyca, postanowiłam wrócić do starego rękopisu, który od dziesięciu lat leżał w szufladzie biurka. Początkowo myślałam, że będzie to lekki projekt na lato, coś, co pomoże mi się oderwać od bardziej wymagającej pracy nad cyklem Siedmiu Sióstr. Jednak w miarę zagłębiania się w powieść, która początkowo nosiła tytuł Rusałka admirał, zaczęłam wszystko pisać od nowa. Uświadomiłam sobie, że od czasu powstania wstępnej wersji dojrzałam jako pisarka. Dzięki temu moi bohaterowie zyskali głębię, a ich charaktery są bardziej złożone.
Co przede wszystkim chciałaś przekazać czytelnikom w Pokoju motyli?
Że miłość może przyjść o każdej porze życia i że dom to nie tylko miejsce, ale rodzina i ludzie, którzy są nam bliscy.
Na jakim etapie jest twoja praca nad cyklem Siedem Sióstr?
Właśnie skończyłam tom szósty, Siostrę Słońca, który opowiada historię najmłodszej z sióstr, Elektry. To dziewczyna bardzo inna od Tiggy z Siostry Księżyca. Do tej książki musiałam poznać realia Kenii, dowiedzieć się jak najwięcej o owianej ponurą sławą Wesołej Dolinie i o dumnej koczowniczej społeczności Masajów. Elektra jest słynną modelką z Nowego Jorku. Wydawałoby się, że ma wszystko, ale pozory mylą – jej krucha równowaga psychiczna zostaje mocno zachwiana po stracie ojca, Pa Salta. Przez swoją babkę Elektra dowiaduje się o Celii Huntley-Washington z Nowego Jorku, która jako młoda kobieta przybyła do Kenii w 1939 roku, kiedy świat stał u progu wielkiej wojny.
Siostra Słońca trafi w ręce polskich czytelniczek w kwietniu 2020 roku.